1 września 2015

Wakacje u cioci i wujka, czyli dziecko na pokładzie! ;-)

Jak już wcześniej pisałam na weekend, a dokładnie 3 dni mieliśmy mieć chrześnicę. Chciałam jej zrobić mini wakacje, tyle mieliśmy czasu wolnego, który moglismy jej w pełni poświęcić. Wykorzystaliśmy go myślę w 100%!

Pierwszego dnia, gdy zajechałam na miejsce i chciałam z samochodu wyjść, chrześnica do mnie przyleciała, wyskrobała się nieudolnie na kolana i chciała jechać już do nas! Haha! To mnie zaskoczyła, nie powiem, że nie, bo nie ukrywam, że nie wiedziałam czego się spodziewać ;-) Jednak poszliśmy do domu, posiedzieliśmy chwilę, porozmawialiśmy i przyszedł czas na wyruszenie do nas. Wystarczyło hasło, a dziecko stało gotowe do jazdy, nawet pośpieszało mnie ciągnąć za rękę, gdy się zagadałam i nie wstawałam :P Droga ponad godzinna minęła nam przyjemnie ;-)  w samochodzie siedziała grzecznie, nie marudziła, wstąpiliśmy w drodze do sklepu i później prosto do domu ;-) weszła, rozejrzała się i.. czuła się jak u siebie ;-) Rozgościła się jakby znała idealnie to miejsce, wiedziała co gdzie.
Mąż pojechał jeszcze na 2 godzinki do firmy,a my skorzystaliśmy z tego i wyszliśmy pobawić się na podwórko, poznała oczywiście naszych sasiadów od razu, niektórzy się trochę zdziwili skąd takie duże dziecko u nas, ale ogólnie M. zadowolona była, biegała jakby trawy zielonej nie widziała :D Oczywiście najlepszą zabawą było rzucanie kamyków i tam spędziła większość czasu :D No ale skoro nie trzeba jej nic wiecej? To na siłę nie szukałam jej zajęć :D Zapytana czy idziemy na plac zabaw powiedziała, że nie, a czy idziemy się kąpać odpowiedziała tak ;P  i tam spędziła dobrą godzinę :D Aż pomarszczyły się jej stopki :D:D Była już dość mocno zmęczona, a więc nie szykowałam dla niej już atrakcji na ten dzień, troszke pokolorowaliśmy, poczytaliśmy książeczki i po zabawach  na łóżku i wypiciu mleka padła i spała prawie do 7 rano ;-)
Drugi dzień to taki pełny dzień dla nas. Rano po zjedzeniu śniadania, przygotowaniu się do podróży wybraliśmy się do naszego, małego zoo .. wiejskiego :D Także dziki, daniele, koguty, papugi, pelikany i te sprawy ;-) Największym powodzeniem cieszyły się.. kaczki :D które pływały w stawie, no cóż można i tak ;D Konie, osły to nie dla niej :P Ciotka była bardziej zainteresowana chyba :D

Spędziliśmy tam trochę czasu i postanowiliśmy ruszyć na zaporę, przejść ją całą i na końcu skorzystać z atrakcji dla dzieci. Pierwsze obowiązkowo jakaś pamiątka, padło na torebke - misia. Zadowolona, ale chciała 2 :D No cóż, wolę rozpieszczać stopniowo ;-) Po przejściu zapory - byłam w szoku, że sama na własnych nogach tyle przeszła! czas na nagrodę, czyli plac zabaw, a w nim różne, jeżdżące atrakcje. Niestety dla 2 latki była tylko jedna ;-) ale wyszła z niej baardzo zadowolona, rozczarowana, że już się skończyło, chciała więcej ;-) Pospacerowaliśmy jeszcze, ale w połowie drogi powrotnej się nam zmęczyła i Mąż miał ciężarek do niesienia :D Następnie obiadek kąpiel i ruszyliśmy na podbój placu zabaw. Byliśmy tam prawie do zmroku, dojechać do domu szybko, bo prawie już w foteliku zasypiała ;-) Po kąpieli troszkę ożyła i siły wróciły.. nie na długo, bo ledwo wyszła, dostała mleko i poległa z nim :P

Spała ładnie całą noc i rano przywitała nas szerokim uśmiechem;-) Zadowolona z życia ;-) Zrobiłam śniadanko, zjadła, pobawiliśmy się w domu, później na podwórku z Mężem, a ja w tym czasie na szybko przygotowałam obiad, byśmy mogli wrócić na niego prosto do domu ;-) Jak już i ja się ogarnęłam ruszyliśmy na kiermasz ;-) mnóstwo atrakcji dla dzieci, balony - no cóż, wybrała jeden, a później chciała inne 3 jak nie 5 :P Nie wiedziało dziecko gdzie patrzeć :P Gorąco było to i sił za bardzo nie mieliśmy na bieganie, odpoczywaliśmy, chodziliśmy, bawiliśmy się i w końcu zajechaliśmy jeszcze do galerii, by mogła skorzystać z samochodzików ;P ale jedno jej się nie spodobało, bo szarpnęło, przestraszyła się i zaczęła płakać :D A drugi nie zrobił na niej wrażenia :D Wolała iść do sklepu po picie - no cóż, bywa i tak ;-) Koło południa wróciliśmy na obiad o po jego zjedzeniu .. no co dziecko chciało? Jak to co - prysznic i to dobre pół godzinki tam siedziała ;-) chłodziła się, bo faktycznie na zewnątrz małe piekło ;-) Chwila wygłupów i trzeba było podgrzewać obiad, po nim znów zabawa i powoli musieliśmy się pakować i zbierać nasze dziecko do odwózki ;-) Pożegnała się z rybkami i wyszliśmy, od razu w samochodzie zasnęła (specjalnie nie kładłam ją na drzemkę przedpołudniową) i przespała 1,5 godzinki, obudziła się tuż przed domem.. i gdy zobaczyła mamę to .. się rozpłakała, bo iść do niej nie chciała ;-) 

A w domu wróciła "dawna ona" czyli zdenerwowanie, płacz, nie słuchanie się mamy, jakby nam ktoś podmienił na 3 dni dziecko. Mnóstwo się uśmiechała, ani raz nie zapłakała bez powodu, raz się zdenerwowała, gdy w sklepie wzięła sobie wodę, a zaraz je musiała oddać by Pani skasowała i to był jeden jedyny raz kiedy mogłabym powiedzieć, że jest "niegrzeczna" i robi aferę o nic. Noce całe przesypiała, a w domu budzi się podobno 5-6 razy. Pięknie chodziła za rączkę, zjadła to co dałam do zjedzenia i ile jej wyznaczyłam, a z tym jest problem u jej mamy. Bawiła się, była po prostu nowym, szczęśliwym dzieckiem, jakie widziałam rok temu. Rok, a tyle zmienił. Oczywiście chciała z nami wracac do domu, popłakała się strasznie i ja wiem, że wystarczy jej odrobina zainteresowania, wsłuchanie się w nią. Mówić nie potrafi, ale dogadać się można. 

Ani raz nie zawołała mamy, ani raz taty, a bałam się o to najbardziej własnie, że wezmie ją tęsknota i będzie płakać za rodzicami. A tu się okazało, że wrócić do nich nie chciała. A w sumie się nie dziwię. Przyjechała, wzięli ją na ręce, położyli na łóżko, włączyli bajki i.. koniec radości z powrotu dziecka po 3 dniach.

A u nas w domu znów wszystko posprzątane, książeczka nie leży na stoliku, małe buciki nie czekają w korytarzu, a z łazienki nie słychac pluskania i głośnego śmiechu. Jest pustka i żal, że takie kochane dziecko ma takie nieszczęśliwe dzieciństwo. Dałabym jej gwiazdkę z nieba, całą siebie, by w domu swoim własnym choć przez tydzień uśmiechnęła się tyle razy ile u nas w ciągu jednego dnia. Łudzę się, że coś się zmieni, coś zrozumieją, coś dotrze do nich, ale czy nie wierzę zbyt mocno w kogoś, kto na tą wiare nie zasługuje? Bo miał już swój czas?

8 komentarzy:

  1. Szkoda malutkiej. A to Twoja rodzina jej rodzice?

    OdpowiedzUsuń
  2. pięknie jej czas zorganizowaliście i się nią zajęliście!
    :( strasznie źle mi się czyta o Niej, o tym, jak ją Twoja bratowa traktuje i (nie)wychowuje...
    ...o Ona powinna być Wasza! Tu ma ogrom miłości i wszystko, co do szczęsliwego dzieciństwa potrzebne
    dobrze, że ma Ciebie, że jesteś Jej chrzestną - zasługuje na to!

    OdpowiedzUsuń
  3. Smutno mi się zrobiło... ale najważniejsze ze u Was choć na chwile była szczęśliwym dzieckiem... mam nadzieje, ze rodzice pojda po rozum do glowy, bo mi na przykład byłoby i głupio i przykro gdyby moje dziecko po trzech dniach rozlaki rozplakalo się na mój widok... to o czyms swiadczy...

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedna ta malutka, potrzebuje po prostu uwagi i zainteresowania.... szkoda, ze rodzice jej tego nie daja - za to jestem pewna, ze Wy daliscie jej 3 przeszczesliwe dni.... Juz sam fakt, ze takie malutkie dziecko w ogole za rodzicami nie teskni swiadczy o tym jaka ma z nimi wiez ...a oni z nia :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Łzy mi w oczach stanęły...
    Powiem Ci, z własnej obserwacji, że dla mnie bunt 2 latka nie istnieje, dzieci same z siebie nie są niegrzeczne... jeśli rodzic ma czas dla dziecka i się nim zajmie, dziecku da się wszystko wytłumaczyć, tylko trzeba mieć czas dla dziecka...
    Szkoda dziecka... :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku, to strasznie przykre. Wspaniale, że chciałaś małej jak najlepiej zorganizować czas, zapewnić atrakcje. Na pewno choć przez chwilę była przeszczęśliwym dzieckiem :) i mimo wszystko, trzymam kciuki, żeby jej rodzice zrozumieli, jaki mają skarb!

    OdpowiedzUsuń
  7. Szkoda dziecinki, wcale się nie dziwię że niegrzeczna w domu jest. Monika ma rację, ona powinna być Wasza, otoczona miłością.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ehhhh.... brak słów na tych ludzi. Niektórzy nie powinni mieć dzieci :/

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za komentarz! Miło mi! :)