14 września 2015

o wszystkim, czyli o niczym ;)

Od "naszej daty" minęło już trochę czasu i niestety nie wyszło wszystko tak jak chcielibyśmy. Mąż przyjechał do mnie do pracy na kawkę i mieliśmy te ostatnie kilka godzin mojej pracy spędzić u mnie. Los niestety postanowił inaczej, przy pierwszym, może drugim łyku kawy dostaliśmy telefon ze szpitala, że Teściową przywiozło pogotowie nieprzytomną na SOR. No to niestety musiało wszystko poczekać i sprawy ważniejsze wyjść na pierwszy plan. Mąż szybko się zebrał, wziął z domu leki, które mama bierze i pojechał na oddział. Na szczęście odzyskała świadomość, a więc najgorsze było za nami, bo baliśmy, że gdyby to był np drugi udar, to mogłoby być nieciekawie. Kilka podstawowych badań, które nic nie wykazały i po 20 już odebraliśmy ją ze szpitala i odwieźliśmy do domu, a więc zamiast na kolacji, deserze i lampce wina spędziliśmy wieczór przy boku teściowej uspokajając ją, że nikt jej z pracy nie zwolni jak weźmie tydzień wolnego.

W poniedziałek została przyjęta na oddział, była tam, by dość szybko można było porobić badania, ale na wyniki czekamy.. aż wróci lekarz z urlopu, bo tylko on potrafi odczytać te wyniki. Śmiech na sali, ale co zrobić. Wstępna diagnoza jest, ale teściowej wiele się nie wytłumaczy. A ja swojego zdrowia nie będę tracić na nią.

Tak więc z pewnością zapamiętamy ten dzień, nie ma co ;-) Dobrze, że wszystko dobrze sie skończyło i w sumie na większym strachu. Jednak czy to jednorazowe, czy będzie się powtarzać? Nikt nie wie i nie potrafi odpowiedzieć na to pytanie.

Wczoraj mieliśmy małe święto, bo moja chrześnica obchodziła 2 urodzinki ;-) Temu dzieciątku życzę jak najlepiej, mąż się śmieje, że to ja ją wychowuje więcej niż rodzice mimo, że teraz widuje się z nią rzadziej, ale coś w tym prawdy jest. Na własne oczy można zobaczyć jak to dziecko do mnie lgnie, jak się przytula, po pomoc przyjdzie do mnie, a jak jadę do domu to jest płacz nie do opisania. Dałabym wszystko, by ona była szczęśliwa. A teraz? Teraz wiem, że będzie jeszcze gorzej... ale.. co ja tam wiem.

Ogólnie w pracy dobrze. Jednak gdybym miała zacząć narzekać na mojego zmiennika.. to chyba limit słów by mi się wyczerpał. Nie mam już do niego sił, naprawdę. Jego efektywność pracy jest minimalna no i to ja muszę za niego nadrabiać. A przecież dlaczego ja mam pracować efektywniej,a on zgarniał będzie z tego profity? Chyba dojrzewam do tego, by porozmawiać z szefem na ten temat. Chociaż sama nie wiem czy coś to da. Zresztą szef widzi to, że moje umowy to jest 3/4 z czego jego reszta. Na moje 100 umów on ma 25 i to nie zawsze.. Gdybym pracowała każdego dnia wyrabiałabym normę każdego dnia, a tak? Norma wyrobiona jest tylko wtedy, kiedy ja jestem. On jej jeszcze nigdy nie osiągnął. Denerwujące jest to mocno. Bo wygląda na to, że pracuję sama, a on zbiera plony mojej pracy jedynie. Klienci jak widzą jego wychodzą i pytają kiedy ja jestem.. Kiedyś może to by mnie cieszyło, ale teraz męczy, że on nie potrafi zatroszczyć się o klienta. Że od niego uciekają.

A teraz idę pracować, dwa dni nadrabiania za nim.. przede mną! ;-) Żyć nie umierać, po prostu ;)

8 komentarzy:

  1. Oj to nieciekawie z Tesciowa wyszlo, cale szczescie ze skonczylo sie tak... a nie gorzej... Biedna... Nadrobicie, jeszcze przed Wami niejedna rocznica :D :D :D. Co do Malej to kurcze...mogliby ja Tobie oddac na wychowanie....
    Wiem jak to jest, jak w pracy ...i Ty w koncu sie wypalisz jak tak bedzie :/ moze pogadaj najpierw z tym kolega ??? Moze cos do Niego dotrze....Milego tygodnia Kochana z usmiechem... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dokładnie, dobrze, że się skończyło to w miarę pozytywnie. Choć teściowa i tak załamana. No otóż to, nie jedna przed nami, a poza tym nie jest tak, ze raz do roku wychodzimy gdzieś że na to się tak czeka :) miloby było, ale się nie udało to trudno ;-))
      Oj przyjęłabym ją z otwartymi ramionami, naprawdę. Byłabym w stanie przeorganizować swoje życie, zwolnić się z pracy, bądź pracować na jej przedszkole. Bo wiem, że to jest cudowne, grzeczne dziecko. Tylko oni mają niewłaściwe podejście do niej.. albo inaczej,w ogóle brak im podejścia.
      Otóż to, w końcu przestanie sprawiać mi radość że robię to co robię, zresztą powoli zapał słabnie, jak pomyślę, że tyle mam do nadrobienia po nim np po weekendzie.. Oj ja z nim rozmawiałam, pisze kartki, smsy, dzwonię i nic. Zero reakcji, zero poprawy.
      Oj nie wiem, czy ten tydzień z uśmiechem, wędrówka po lekarzach się szykuje, w tym dentysta, a tego nie lubię bardzo :D

      Usuń
    2. Hehe dentysty tez nie lubie :P. Jak przyjade z wakacji to tez pojde do ginekolozki - jakas nowa znalazlam...babe, nie lubie no ale Maras nie chce zebym do faceta szla...wiec pojde do niej i powiem, ze chce byc mama i niech mi zrobi badania :P.
      3mam kciukI!

      Usuń
  2. oj, to faktycznie kiepsko spędziliście rocznicę. Mam nadzieję, że to nic poważnego, że coś na tle nerwowym?
    strasznie źle mi się czyta o Twojejj chrześnicy - tak strasznie mi żal tego dziecka ;(
    macie limity umów w pracy? musicie dziennie mieć jakąś normę wyrobioną? jak to wygląda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niestety nie na tle nerwowym, trochę gorzej, bo leki na stełe weszły już, zresztą kolejne. Ale jak będzie to się okaże tak naprawdę. Chociaz tyle dobrego, że w końcu zauważyła, że nie córka się jej rzuci na ratunek, nie syn, który mieszka daleko, tylko my. Może w końcu coś się zmieni w jej rozumowaniu i zachowaniu.
      Oj mi też szkoda, nawet nie wiesz z jakimi dołami wracam.. ostatnio przez całą drogę łzy ciekły po policzkach:( i mi i jej :(
      ogólnie tych limitów nie mamy, tzn nie mieliśmy do tej pory, ale są często pod koniec miesiąca, czy rzadziej wypisane limity, kto ile osiągnął. W tym miesiącu mamy limit miesięczny (konkurs:P) - przekroczyć określoną liczbę umów. Nie mam pojęcia czy to się uda. Czy udźwignę to. Szef nie jest głupi, widzi przecież co tu się wyprawia, nie wierzę, że nie.

      Usuń
  3. My z M. naszą ostatnią rocznicę spędziliśmy w szpitalu, ale z jego dolegliwościami, także też na pewno ją zapamiętamy.
    Jejku, strasznie szkoda mi Twojej chrześnicy. Dobrze, że ma Ciebie i te chwile radości razem z Wami!
    A co do pracy, zawsze możesz porozmawiać z szefem, choć myślę, że mimo wszystko widzi, kto tu tak naprawdę pracuje, a kto się 'opierdziela', łagodnie mówiąc.
    No nic, oby następne rocznice były mniej stresujące! :) Okazji do świętowania i nie-okazji będzie jeszcze całe mnóstwo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nie bardzo w temacie twojej chrzesnicy ale nie wygląda to ciekawie... Zwalilo ci się trochę problemów na głowę...bądź silna:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Teściowa niech zadba o siebie a nie martwi się pracą - na zwolnieniu lekarskim nikt jej nie zwolni. Zresztą pracuje w państwówce to raczej nie ma się czego bać. Trochę wam pokrzyżowała rocznicowe plany ale tak to czasem bywa niestety.
    Twojej chrześnicy mi szkoda bardzo ale nie ma tu dobrego rozwiązania. Niczego nie możesz narzucić jej rodzicom bo jak można zauważyć - im nie zależy. Ja mam podobną sytuację u mojego brata - może dziecko nie jest aż tak zaniedbane ale też wiele trzeba by zmienić.

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za komentarz! Miło mi! :)