Ja znów nadaję z pracy.. chyba to już będzie taki stały punkt, bo w domu niby jestem ciągle na telefonie, ale już pisać ciężko dłuższe posty, no i nie chce mi się :D A tak siedzę sobie wygodnie.. chociaż nie nie jest to wygodne siedzenie po 12 godzin dziennie i dupsko boli :D ale no, pomijając ten szczegół. Siedzi mi się w miarę ok, wszystko na dziś zrobione, pozostało pościerać kurze w sumie, a więc to raz dwa i po wszystkim. Mogę się delektować ciszą, bo dzisiejszy dzień jakiś taki cichy jest, ruch praktycznie zerowy, ale to nic, miałam czas wszystkie zaległe tematy wyprostować, a więc od czasu do czasu i taki się przydaje.
Norma na ten miesiąc wyrobiona - czekam na premię :D:D Yuhu :D
Miałam jutro iść do pracy, ale stwierdziłam, że co mi tam - odpuszczam i dzięki temu mamy wolny dzień wspólnie z Mężem. Pewnie teraz dziwne wyda się Wam to co napiszę... ale jutro na groby się nie wybieramy ;-) Cała Polska ruszyła, ale ja jak zawsze się wyłamuję. Ogólnie to nie rozumiem tego bum w okresie 1 listopada. Nie rozumiem, że ludzie odwiedzają groby raz do roku, posprzątają i postawią jak najbardziej pokaźny znicz, kwiaty, ubiorą najlepsze wdzianko itp. itd..
Ja na cmentarzu u dziadków, siostry, czy znajomych bywam w miarę możliwości dość często, odwiedzamy bliskich mi (bo mąż nie ma nikogo z rodziny na cmentarzu) a wiec nie czuję potrzeby byc tam też 1 listopada. Pojadę 10 i wierzę, ze też będzie dobrze. ;-)
Tak więc jutrzejszy dzień spędzimy razem .. w bieszczadach ;-) Taka piękna złota jesień jest, że aż mi żal, że jeszcze nie byliśmy tam w tym roku. Także czas to zmienić, mam nadzieję, że nikt nie wpadł na taki pomysł jak my i będzie względny spokój, by być ze swoimi myślami sam na sam ;-)
Niesamowite jest to, że już juro przywitamy kolejny miesiąc - miesiąc naszej przeprowadzki - to rok temu przeprowadziliśmy się tutaj, to rok temu rozpoczęłam pracę w firmie w której teraz pracuję i to rok życia o jakim zawsze marzyłam. Serio!
Ostatnio po zakupach idziemy do samochodu:
-Mężu zawsze o tym marzyłam!
Mąż zdezorientowany: a o czym?
- O tym, że będę mogła decydować co włożyć do koszyka, kupić to co mi się podoba w sklepie, ugotować to na co mam ochotę.. to takie..hmm dorosłe!
- No od dobrych 8 lat jesteśmy uważani za dorosłych,a Ty dopiero załapałaś?
I czar prysł ;P A naprawdę przez moment byłam taka.. wolna ;-))) No dorosła :D o!
Jednak ten rok nie miał w sobie nic nadzwyczajnego, był bo był, nasze życie było raczej monotonne, bo praca, budowa, krótki wypad gdzieś dalej, nic ciekawego można powiedzieć.. ale ta codzienność, nasza... jest dla mnie nadzwyczajna! o ! ;)
31 października 2015
26 października 2015
26.10.2015
Dobra, dość chorowania - jesteśmy zdrowi ;-)
I mam nadzieję, że tak zostanie już na długo długo, wcale nie tęsknię i zapewniam, że tęsknić nie będę.
Wczoraj imieniny mamy, oj jaka ona była szczęśliwa! Zadowolona ;-) Cieszę się bardzo, że tym prezentem sprawiliśmy jej mnóstwo radości ;-) Już planowała jak dziś będzie szyć, ciekawa jestem co wyjdzie spod jej ręki ;-) Także wiem, że to prezent trafiony w 100 %.
Wczoraj Mąż szedł do pracy na noc, a więc wróciliśmy do domu w miarę wcześnie, miałam chwilę dla siebie, by odpocząć, zrelaksować się przed dzisiejszym dniem. Dla mnie poniedziałek to zawsze stres w pracy, bo wiem, że dużo do ogarnięcia mam w jeden dzień po nieobecności tygodniowej. No ale, już pooowoli się wygrzebuję, a więc nie jest aż tak źle ;)
Ostatnio wkroczyłam do każdego możliwego lekarza, by przebadać się od stóp do głów, jest w sumie dobrze, ale nie do końca, czeka mnie aż 3 miesięczna szczepionka, by uodpornić się już mam nadzieję na zawszę i zwiększyć swoją odporność na maksa. Mój organizm faszerowany był kilka lat lekami na śniadanie obiad i kolację, no nie czarujmy się - dałam mu w kość, przez co na zdrowiu całego organizmu się odbiło, ale mam nadzieję, że ta szczepionka pozwoli mi przejść bez większych ekscesów kiedyś ciążę oraz ogólnie późniejszy czas ;-) Cena jej mnie zabiła, bo to grubo ponad 300 zł, ale czego się nie robi dla zdrowia. Trzeba odmówić sobie czegoś i postawić na zdrowie.
Dni mijają nam w trybie błyskawicznym, dzień jeden goni drugi, a więc na nudę nie można narzekać, wiecznie jest coś do zrobienia, a i czasu brakuje, by na spokojnie wszystko ogarnąć. W najbliższym czasie szykuje się nam kilka spotkań towarzyskich i jak niektórych nie mogę się doczekać, tak innych znów marzę, by mieć to za sobą.
Już mamy też powoli rozpiskę na śluby w przyszłym roku jak i te za 2 lata :D Normalnie teraz to trzeba będzie siąść i się załamać. Co prawda teoretycznie mamy też jeszcze w tym roku jeden ślub, ale zdecydowaliśmy się, że na niego nie idziemy ;-) Bardzo sama lubię śluby, a więc pewnie niektóre zaliczymy, bo z pewnością nie na wszystkie będziemy mogli sobie pozwolić ;-)
Wstępny projekt kuchni mam, czekam jeszcze na poprawki, które sobie wymyśliłam i mam nadzieję, że powoli osiągnę to czego chcę. Jednak widzieć coś "na żywo" to dość duże ułatwienie.
21 października 2015
21.10.2015
Chciałabym napisać, ze w końcu jestem zdrowa, ale niestety tak nie jest. Wciąż każdego dnia towarzyszy mi mój przyjaciel kaszel. Aż czasem się boję, że to się przerodzi w coś gorszego, ale szybko ucinam te myśli, bo nie mam czasu na nic gorszego :P
Niestety teraz Mąż siedzi w tym, moja Chrześnica też, a więc jak widać łapie wszystkich po kolei. To, że zaatakowało mnie i męża to się nadziwić nie mogę, bo my zawsze mega odporni na te wszystkie zarazki, które latają w powietrzu, a tu proszę.
Ja dziś w pracy, ale weekend mam wolny i planuję go wykorzystać.. imprezując. No jak można inaczej? Nie pamiętam wolnej niedzieli bez żadnej imprezy, ale co zrobić. Tym razem mama postanowiła urządzić swoje imieniny. W sumie to dobrze, bo spotkam się z rodziną, z którymi po wyprowadzce często się niestety nie widuję. A bardzo ich lubię ;-)
Już dawno stało się faktem to, że prezent dla rodziców, czy kogokolwiek z rodziny wymyślam.. ja. Uciążliwe jest to, bo nigdy nie ma żadnej propozycji, ale w tym roku nie miałam w sumie problemu z prezentem dla mamy, zwłaszcza, że składamy się na niego we 4 osoby ;-) i postawiliśmy na.. maszynę do szycia. Stara mamy się zepsuła, woziłam od czasu do czasu swoja, gdy chciała coś zrobić, ale dla niej to była i tak czarna magia, bo ma trochę już elektryki w sobie, panel wyświetlany itp. No i przeglądałam mnóstwo modeli, ważne było by była prosta w obsłudze - i jest! Znalazłam, zamówiłam, dziś Mąż odebrał ją ze sklepu. Zostanie mi ją zapakować i patrzeć na radość mamy! Wiem, że będzie prze szczęśliwa, bo odkładała sobie wciąż jej zakup z racji, że kilka stówek trzeba na maszynę dać, a zawsze są ważniejsze wydatki, wiadomo. ;)
Z racji, że od dawna pragniemy zwierzaka i wszystkie nasze typy (psie) odpadają,a bo gubi za dużo sierści, a bo za małe nasze mieszkanko dla niego, a bo to, tamto.. a że nasza potrzeba (chociaż bardziej moja) jest duża postanowiliśmy poszukać.. kota! ;-) Już nawet znaleźliśmy idealną rasę dla nas, teraz czekamy tylko na znak, czy uda się go przetransportować, a jeśli nie poszukamy jakiegoś na miejscu. Brałam też pod uwagę.. jeża..ale średnio chyba można się z nim poprzytulać :D
No nie czarujmy się, czuję się tutaj samotna, czasem całe dnie siedzę w domu, gdy Mąż w pracy, mimo, że organizuję sobie cały dzień od rana do wieczora, wyjście tu, tam, zrobić to tamto.. to brakuje kogoś z boku, by był, po prostu był. Ja jestem przyzwyczajona do ciągłego gwaru, ciągle ktoś się kręci pod nogami.. a tu nic, cisza. Godzinna, czy dwugodzinna rozmowa z sąsiadką nawet tego nie zaleczy.. tej samotności w obcym mieście.
Generalnie dostałam wolną rękę co do wyboru rasy, jednak z zastrzeżeniem co do jednej. No nic, trzeba się dostosować, bo ja bym postawiła na kociaka, który sierści nie ma.. nie miałoby się co lenić :P:P No ale nie to nie, znalazłam ideał i będę dzielnie czekać na moją nową miłość ;-)) może w końcu się doczekam...
Niestety teraz Mąż siedzi w tym, moja Chrześnica też, a więc jak widać łapie wszystkich po kolei. To, że zaatakowało mnie i męża to się nadziwić nie mogę, bo my zawsze mega odporni na te wszystkie zarazki, które latają w powietrzu, a tu proszę.
Ja dziś w pracy, ale weekend mam wolny i planuję go wykorzystać.. imprezując. No jak można inaczej? Nie pamiętam wolnej niedzieli bez żadnej imprezy, ale co zrobić. Tym razem mama postanowiła urządzić swoje imieniny. W sumie to dobrze, bo spotkam się z rodziną, z którymi po wyprowadzce często się niestety nie widuję. A bardzo ich lubię ;-)
Już dawno stało się faktem to, że prezent dla rodziców, czy kogokolwiek z rodziny wymyślam.. ja. Uciążliwe jest to, bo nigdy nie ma żadnej propozycji, ale w tym roku nie miałam w sumie problemu z prezentem dla mamy, zwłaszcza, że składamy się na niego we 4 osoby ;-) i postawiliśmy na.. maszynę do szycia. Stara mamy się zepsuła, woziłam od czasu do czasu swoja, gdy chciała coś zrobić, ale dla niej to była i tak czarna magia, bo ma trochę już elektryki w sobie, panel wyświetlany itp. No i przeglądałam mnóstwo modeli, ważne było by była prosta w obsłudze - i jest! Znalazłam, zamówiłam, dziś Mąż odebrał ją ze sklepu. Zostanie mi ją zapakować i patrzeć na radość mamy! Wiem, że będzie prze szczęśliwa, bo odkładała sobie wciąż jej zakup z racji, że kilka stówek trzeba na maszynę dać, a zawsze są ważniejsze wydatki, wiadomo. ;)
Z racji, że od dawna pragniemy zwierzaka i wszystkie nasze typy (psie) odpadają,a bo gubi za dużo sierści, a bo za małe nasze mieszkanko dla niego, a bo to, tamto.. a że nasza potrzeba (chociaż bardziej moja) jest duża postanowiliśmy poszukać.. kota! ;-) Już nawet znaleźliśmy idealną rasę dla nas, teraz czekamy tylko na znak, czy uda się go przetransportować, a jeśli nie poszukamy jakiegoś na miejscu. Brałam też pod uwagę.. jeża..ale średnio chyba można się z nim poprzytulać :D
No nie czarujmy się, czuję się tutaj samotna, czasem całe dnie siedzę w domu, gdy Mąż w pracy, mimo, że organizuję sobie cały dzień od rana do wieczora, wyjście tu, tam, zrobić to tamto.. to brakuje kogoś z boku, by był, po prostu był. Ja jestem przyzwyczajona do ciągłego gwaru, ciągle ktoś się kręci pod nogami.. a tu nic, cisza. Godzinna, czy dwugodzinna rozmowa z sąsiadką nawet tego nie zaleczy.. tej samotności w obcym mieście.
Generalnie dostałam wolną rękę co do wyboru rasy, jednak z zastrzeżeniem co do jednej. No nic, trzeba się dostosować, bo ja bym postawiła na kociaka, który sierści nie ma.. nie miałoby się co lenić :P:P No ale nie to nie, znalazłam ideał i będę dzielnie czekać na moją nową miłość ;-)) może w końcu się doczekam...
16 października 2015
16.10.2015
Jak pisałam dobry tydzień temu, że rozłożyło mnie na całego z chorowaniem, tak jeszcze do dziś czuję się kiepsko i mój organizm powoli chyba jest zmęczony ciągłym katarem, bólem gardła i kaszlem. Owszem, coś się poprawia powoli stopniowo, ale jak dla mnie zdecydowanie zbyt wolno. Chrypka powoli ustępuje, ale wciąż mój głos jest okropny. No, ale pracować trzeba, miałabym wyrzuty jakbym zostawiła moich pracodawców z tym "problemem" znalezieniem pracownika na moje miejsce. Nie ma łatwo, kiedy się wie, że za bardzo nie ma kto zastąpić.
Wczoraj już ostatni raz widziałam się z siostrami. Aj szkoda, ze te dni tak szybko minęły i przeleciały w mgnieniu oka. Widywałam się z nimi w miarę możliwości i wolnego w pracy, ale to już nie to samo. Niemniej jednak z jedną zobaczę się znów niedługo - na święta BN, jednak druga pewnie dopiero w kwietni, bądź w gorszej opcji na wakacjach, kiedy to zjedzie na stałe.
W temacie budowy to w sumie wiele zmian nie ma, zakupiliśmy jedynie pustaki połówki na reszte ścianek działowych i jeśli to się skończy będziemy myśleć o wacie do ocieplania stropu :) Niby już tak wiele zrobione, a jednocześnie niewiele w porównaniu z tym co nas jeszcze czeka. Dostaliśmy zgodę na przyłącz pradu i decyzję, że mają czas do października 2016 roku ;-) Oszaleli, złożyliśmy pismo o przyśpieszenie i może po nowym roku sie uda zrobic prąd, o ile zima nie będzie sroga.
Szczerze to na to liczę, bo w sumie wcześniej pasuje mieć ten prąd by można było już coś w środku robić gdy wstawi się okna. A nie czekać na listopad. Wiem, że to umowna data, no ale liczyć na to że się sprężą szybciej niż później? Nie lubię zdecydowanie.
Wczoraj byliśmy na sesji zdjęciowej z moją chrześnicą, załapała się też jej siostra :P A więc będzie myślę świetna pamiątka zarówno dla jednej jak i drugiej. Pewnie będę się niecierpliwić, no ale mam nadzieję, że szybko te 3 tygodnie miną i będziemy mogli zobaczyć efekty ich pozowania. Współpracowały pięknie obie, ta 4 miesięczna, jak i 4 letnia. ;-) Uważam, że taka sesja na każdą okazję będzie trafionym pomysłem. Obawiałam się, a nie potrzebnie :)
Jakiś czas temu skończyłam też z farbowaniem włosów w domu, na własną rękę i muszę przyznać, że widzę efekty. W końcu włosy przestały mi się kruszyć. Nie sądziłam, że się uda to wyeliminować tak szybko. A tu proszę. Odrosty jedynie robię co jakiś czas i jest super. Kondycja ich znacznie się poprawiła, może nie są jeszcze idealne, ale idzie ku dobremu. Traktowanie ich farbami z rozjaśniaczem zrobiło swoje, chyba coś koło7-8 lat to robiłam, a więc miały prawo się w końcu przeciwstawić. Myślę, że jeszcze pół roku i nawet końcówki ich będą idealne. A i z prostownicy już nie korzystam tak często, zostawiam je w nieładzie, niech mają też coś od życia. A nie tylko katowanie ich gorącą temperaturą niemal każdego dnia.
Wczoraj już ostatni raz widziałam się z siostrami. Aj szkoda, ze te dni tak szybko minęły i przeleciały w mgnieniu oka. Widywałam się z nimi w miarę możliwości i wolnego w pracy, ale to już nie to samo. Niemniej jednak z jedną zobaczę się znów niedługo - na święta BN, jednak druga pewnie dopiero w kwietni, bądź w gorszej opcji na wakacjach, kiedy to zjedzie na stałe.
W temacie budowy to w sumie wiele zmian nie ma, zakupiliśmy jedynie pustaki połówki na reszte ścianek działowych i jeśli to się skończy będziemy myśleć o wacie do ocieplania stropu :) Niby już tak wiele zrobione, a jednocześnie niewiele w porównaniu z tym co nas jeszcze czeka. Dostaliśmy zgodę na przyłącz pradu i decyzję, że mają czas do października 2016 roku ;-) Oszaleli, złożyliśmy pismo o przyśpieszenie i może po nowym roku sie uda zrobic prąd, o ile zima nie będzie sroga.
Szczerze to na to liczę, bo w sumie wcześniej pasuje mieć ten prąd by można było już coś w środku robić gdy wstawi się okna. A nie czekać na listopad. Wiem, że to umowna data, no ale liczyć na to że się sprężą szybciej niż później? Nie lubię zdecydowanie.
Wczoraj byliśmy na sesji zdjęciowej z moją chrześnicą, załapała się też jej siostra :P A więc będzie myślę świetna pamiątka zarówno dla jednej jak i drugiej. Pewnie będę się niecierpliwić, no ale mam nadzieję, że szybko te 3 tygodnie miną i będziemy mogli zobaczyć efekty ich pozowania. Współpracowały pięknie obie, ta 4 miesięczna, jak i 4 letnia. ;-) Uważam, że taka sesja na każdą okazję będzie trafionym pomysłem. Obawiałam się, a nie potrzebnie :)
Jakiś czas temu skończyłam też z farbowaniem włosów w domu, na własną rękę i muszę przyznać, że widzę efekty. W końcu włosy przestały mi się kruszyć. Nie sądziłam, że się uda to wyeliminować tak szybko. A tu proszę. Odrosty jedynie robię co jakiś czas i jest super. Kondycja ich znacznie się poprawiła, może nie są jeszcze idealne, ale idzie ku dobremu. Traktowanie ich farbami z rozjaśniaczem zrobiło swoje, chyba coś koło7-8 lat to robiłam, a więc miały prawo się w końcu przeciwstawić. Myślę, że jeszcze pół roku i nawet końcówki ich będą idealne. A i z prostownicy już nie korzystam tak często, zostawiam je w nieładzie, niech mają też coś od życia. A nie tylko katowanie ich gorącą temperaturą niemal każdego dnia.
7 października 2015
Powalona na łopatki;/
Ale mnie połamało! Rozłożyło i puścić nie chce, a raczej się pogłębia.
Niedawno pisałam, że miałam mieć pod opieką 2 dzieci na jakiś czas. No i miałam, jedno gile po pas, drugie też zakatarzone jeszcze. Zaraziły kobietki moją mamę, siostrę,a teraz jeszcze mnie! Ale to chyba jakaś mutacja przyszła do nas z tej angielskiej ziemi, bo normalnie ledwo dycham!
Nie pamiętam, kiedy tak chorowałam, no i nawet kroplówki ze szpitala, które przyniósł mi mąż nie pomogły za wiele, wczoraj inhalacje trochę przyniosły ulgę, ale chwilową - przynajmniej zasnęłam sobie w miarę spokojnie, mimo, że kilka razy w nocy się budziłam, a po godzinie 6 dzwonił 2 razy do mnie nieznany numer! Oszalał, nie odebrałam oczywiście, bo dość, ze głos prawie straciłam, to przecież noc jest i nie czas na jakieś rozmowy. Oddzwoniłam 3 godziny później, ale cisza. Ludzie to jednak są szaleni!
Mam nadzieję, że wyzdrowieję do niedzieli - w końcu wielki dzień! Chrzest Małej Gwiazdeczki ;-) Ja w przeciwieństwie do siostry się niczym nie stresuję, bo czym? Ale ona panikara oczywiście. Za bardzo nie wiem jak się ubrać w tą pogodę, czy sam żakiecik wystarczy, czy jednak postawić na kurtkę. Ciężko z tym wszystkim :P Faceci nie maja nigdy problemów ;D
Olałam dziś ogólnie temat pracy, naprawdę czuję się jak z krzyża zdjęta :P Nawet jedzenie mnie nie cieszy, bo nie czuję w ogóle smaku, no ale mam nadzieję, ze mimo wszystko teraz będzie lepiej jak gorzej. Wczoraj pewnie dołożyłam sobie tym, że poszłam z dziewczynkami na plac zabaw ( 2 lata i 4, byliśmy we 2,czyli ja i mąż i był problem z ich upilnowaniem, serio! Mimo, ze każdy miał "swoją" :D Zgodnie stwierdziliśmy z mężem że taka różnica wieku dzieci nie dla nas :P
A tak ogólnie to leci, dni płyną ogromnie szybko, albo coraz więcej spraw do załatwienia? Nie wiem, wiem jednak, że chciałabym choć jeden dzień poświecić nam i tylko nam. Ponudzić się chociaż we własnym sosie. A tu nie zapowiada się na chwilę obecną żaden luźniejszy dzień, ale ale.. przetrwamy też gorący okres w pracy, później będzie tylko lepiej..:)
Dobra, odpoczęłam troszkę, idę nastawić wodę i będę się grzać od środka - bo na zewnątrz mam od męża mały sprzęcik, który grzeje mnie od zewnątrz :P mały grzejnik - znaczy się ;) bo w pracy nie mam jeszcze ciepłych kaloryferów ;(
Niedawno pisałam, że miałam mieć pod opieką 2 dzieci na jakiś czas. No i miałam, jedno gile po pas, drugie też zakatarzone jeszcze. Zaraziły kobietki moją mamę, siostrę,a teraz jeszcze mnie! Ale to chyba jakaś mutacja przyszła do nas z tej angielskiej ziemi, bo normalnie ledwo dycham!
Nie pamiętam, kiedy tak chorowałam, no i nawet kroplówki ze szpitala, które przyniósł mi mąż nie pomogły za wiele, wczoraj inhalacje trochę przyniosły ulgę, ale chwilową - przynajmniej zasnęłam sobie w miarę spokojnie, mimo, że kilka razy w nocy się budziłam, a po godzinie 6 dzwonił 2 razy do mnie nieznany numer! Oszalał, nie odebrałam oczywiście, bo dość, ze głos prawie straciłam, to przecież noc jest i nie czas na jakieś rozmowy. Oddzwoniłam 3 godziny później, ale cisza. Ludzie to jednak są szaleni!
Mam nadzieję, że wyzdrowieję do niedzieli - w końcu wielki dzień! Chrzest Małej Gwiazdeczki ;-) Ja w przeciwieństwie do siostry się niczym nie stresuję, bo czym? Ale ona panikara oczywiście. Za bardzo nie wiem jak się ubrać w tą pogodę, czy sam żakiecik wystarczy, czy jednak postawić na kurtkę. Ciężko z tym wszystkim :P Faceci nie maja nigdy problemów ;D
Olałam dziś ogólnie temat pracy, naprawdę czuję się jak z krzyża zdjęta :P Nawet jedzenie mnie nie cieszy, bo nie czuję w ogóle smaku, no ale mam nadzieję, ze mimo wszystko teraz będzie lepiej jak gorzej. Wczoraj pewnie dołożyłam sobie tym, że poszłam z dziewczynkami na plac zabaw ( 2 lata i 4, byliśmy we 2,czyli ja i mąż i był problem z ich upilnowaniem, serio! Mimo, ze każdy miał "swoją" :D Zgodnie stwierdziliśmy z mężem że taka różnica wieku dzieci nie dla nas :P
A tak ogólnie to leci, dni płyną ogromnie szybko, albo coraz więcej spraw do załatwienia? Nie wiem, wiem jednak, że chciałabym choć jeden dzień poświecić nam i tylko nam. Ponudzić się chociaż we własnym sosie. A tu nie zapowiada się na chwilę obecną żaden luźniejszy dzień, ale ale.. przetrwamy też gorący okres w pracy, później będzie tylko lepiej..:)
Dobra, odpoczęłam troszkę, idę nastawić wodę i będę się grzać od środka - bo na zewnątrz mam od męża mały sprzęcik, który grzeje mnie od zewnątrz :P mały grzejnik - znaczy się ;) bo w pracy nie mam jeszcze ciepłych kaloryferów ;(
2 października 2015
Plany, plany, plany.. ;)
Ale się w ostatnim czasie zrobiłam produktywna :D Notka za notką :D
Na budowie znów ruszyły prace - ścianki działowe idą w górę. Dziś pierwszy dzień co prawda, ale powoli, powoli i się wszystko ogarnie. Bez pośpiechu, bo mamy czasu trochę.
Podjęliśmy też decyzję w sprawie kredytu, na wiosnę ruszamy ze.. WSZYSTKIM, czyli albo jeszcze zimą się tam wprowadzimy, bądź na wiosnę. Jak uda się oczywiście mężowi przenieść z pracy ;-) Ale wierzę mocno, że tak. Jestem przerażona podejmowaniem tych wszystkich decyzji, ale trzeba wziąć sprawy w swoje ręce i tym sposobem zaczynam od.. kuchni ;-) Jej wstępny projekt jest tworzony. Jeśli już go będę mieć z pewnością się pochwalę. Na drugi ogień pójdzie łazienka - bo coś czuję, że mimo, że wiem jak to wszystko ma wyglądać to będzie nie mały problem z tym wszystkim - zwłaszcza, że wanna ma być wpuszczana w podłogę. A i postanowiliśmy prysznic w łazience też zrobić :D Lubię mieć wybór ;-)
Szkoda nam wynajmować mieszkanie, płacić za nie, gdzie w tym czasie możemy mieszkać na swoim. Jedynym problemem będzie zmiana pracy, ale może uda się to wszystko jakoś zgrać w czasie, na to po cichu liczę. Zawsze jakoś pozytywnie się wygrzebywałam ze wszystkiego, więc teraz nie może być gorzej?
Intensywnie też myślę czy robić kominek w salonie. Naprawdę! Ja dusza romantyczna zastanawia się nad tym wszystkim, kiedy wcześniej bez tego elementu sobie nie wyobrażałam własnego domu ;-) No ale to temat jest jeszcze do dyskusji, a co ;-) Może jakiś szczególnie mnie zauroczy?
Oficjalnie zostałam poproszona o bycie mamą chrzestną i.. oficjalnie zaczęłam się tym stresować. A mianowicie prezentem. Czy myślicie, ze sesja będzie fajnym pomysłem? ;-) Dla mnie idealna pamiątka, ale czy spodoba się?;-)
Na budowie znów ruszyły prace - ścianki działowe idą w górę. Dziś pierwszy dzień co prawda, ale powoli, powoli i się wszystko ogarnie. Bez pośpiechu, bo mamy czasu trochę.
Podjęliśmy też decyzję w sprawie kredytu, na wiosnę ruszamy ze.. WSZYSTKIM, czyli albo jeszcze zimą się tam wprowadzimy, bądź na wiosnę. Jak uda się oczywiście mężowi przenieść z pracy ;-) Ale wierzę mocno, że tak. Jestem przerażona podejmowaniem tych wszystkich decyzji, ale trzeba wziąć sprawy w swoje ręce i tym sposobem zaczynam od.. kuchni ;-) Jej wstępny projekt jest tworzony. Jeśli już go będę mieć z pewnością się pochwalę. Na drugi ogień pójdzie łazienka - bo coś czuję, że mimo, że wiem jak to wszystko ma wyglądać to będzie nie mały problem z tym wszystkim - zwłaszcza, że wanna ma być wpuszczana w podłogę. A i postanowiliśmy prysznic w łazience też zrobić :D Lubię mieć wybór ;-)
Szkoda nam wynajmować mieszkanie, płacić za nie, gdzie w tym czasie możemy mieszkać na swoim. Jedynym problemem będzie zmiana pracy, ale może uda się to wszystko jakoś zgrać w czasie, na to po cichu liczę. Zawsze jakoś pozytywnie się wygrzebywałam ze wszystkiego, więc teraz nie może być gorzej?
Intensywnie też myślę czy robić kominek w salonie. Naprawdę! Ja dusza romantyczna zastanawia się nad tym wszystkim, kiedy wcześniej bez tego elementu sobie nie wyobrażałam własnego domu ;-) No ale to temat jest jeszcze do dyskusji, a co ;-) Może jakiś szczególnie mnie zauroczy?
Oficjalnie zostałam poproszona o bycie mamą chrzestną i.. oficjalnie zaczęłam się tym stresować. A mianowicie prezentem. Czy myślicie, ze sesja będzie fajnym pomysłem? ;-) Dla mnie idealna pamiątka, ale czy spodoba się?;-)
Subskrybuj:
Posty (Atom)