11 lipca 2015

Marzenia kontra życie

Kiedyś, kiedy byłam mała (nie niska, bo to mi zostało) marzyłam o księciu z bajki, który poślubi mnie i będziemy mieszkać w ogromnym domu bądź zamku i mieć mnóstwo służących, bym nie musiała się przemęczać i jedynym moim zajęciem będzie czytanie książek, wychodzenie na spacery i inne tym podobne zajęcia, które nic konkretnego nie wnoszą w życie, jedynie sprawiają, że każdy dzień jakoś powoli, mozolnie ucieka.. A i wycieczki! Tak podróże te małe i duże, każda moja zachcianka miałaby być w mig spełniona.

No tak marzenia marzeniami, ale czas zejść na ziemię, chociaż.. nie do końca. 
Nie mam pojęcia jak to się dzieje, że dwoje ludzi się poznaje i wie, że to miłość, nie wiem jak to wszystko jest skonstruowane, czy zachodzi tutaj jakieś zjawisko niewytłumaczalne dla prostego człowieka (mnie, wy może jesteście bardziej mądrzy:P), czy może tak po prostu jest, że ten to ten i żaden inny. Tylko skąd się wie? Bo u mnie było to szybsze bicie serca, okropne, natrętne motyle w brzuchu, dreszczyk emocji, gęsia skórka, otwarcie się od razu na druga osobę, wyłożenie serca, tak o po prostu zaufanie od pierwszych chwil. Tym bardziej nie wiem jak to jest możliwe, kiedy ja dotąd ufna, no i zraniona w momencie zaufałam. No jak? Co pod tym wszystkim się kryło nie wiem do dziś i pewnie się nie dowiem, nie jestem w stanie pojąć, zdefiniować tego ile w mojej głowie przechodzi myśli, ile gestów wykonuje mój organizm w kierunku do Jego konkretnej osoby. To wszystko  zaczęło się prawie 5 lat temu i jest. Jest do dziś. 

To Jego ramiona są najlepsze, najbardziej bezpieczne, dają mi najwięcej schronienia, sprawiają, że nie jestem bezbronna, jak jeszcze kilka chwil wcześniej mi się wydawało. W jego ramionach mam moc.

To jego słowa brzmią najprzyjemniejszą dla mojego ucha barwą, są idealnym dźwiękiem, który jestem w stanie słuchać. Nawet, kiedy ja podniose głos, On odpowie mi spokojnie w momencie uciszam się, stwierdzam, że nie chcę krzyczeć. Uspokajam się w chwil kilka i zaczynam nową, normalna rozmowę. Działa, zawsze działa. 

To jego ręce zawsze pomogą mi w pokonywaniu przeszkód, pomogą otworzyć to, z czym sama sobie dłuższą chwile nie radzę, to one potrafią otrzeć moje łzy, czy to te smutku, czy wzruszenia. Nikt nie zrobi tego tak kojąco, delikatnie, tak jak tego potrzebuję. 

To jego oczy mówią wszystko. Widzę w nich dumę z moich osiągnięć, dumę z tego, czego nawet ja nie jestem dumna, milość, tak widzę w nich to, że darzy mnie mocnym uczuciem, ten błysk,on jest naprawdę widoczny, spojrzenie! Aj! Czasem mam wrażenie, że ma w tych oczach rentgena (co nie zawsze jest dobre- dla mnie oczywiście:P) 

To nic, że czasem rano śpię jak On wychodzi do pracy i tak podejdzie i da buziaka, buziaków dużo na "do widzenia", bez tego nie wyjdzie, jak zdarzyło mu się zapomnieć, bo się śpieszył.. sie wrócił ;-) spóźnił się, później musiał nadgonić pracę, ale przyszedł, skradł buziaka i poleciał. 

Nieba kawałek by mi dał. Ostatni kęs oddał, bądź nawet jedyny.

W dzieciństwie może i marzyłam o pewnym księciu, ale przez myśl mi nie przeszło już w dorosłym życiu, że ktoś taki jak On jest mi pisany, ten wyrozumiał, cierpliwy, spokojny, ale szalony człowiek, nie pomyślałabym, że w życiu może mnie spotkać tyle szczęścia na raz, tyle radości na co dzień. Nie do uwierzenia. Ale jest On, Mąż. Dla mnie idealny (poza wadami:P),jedyny w swoim rodzaju. Ten wymarzony bez zamku (chyba, że o rozporku myślimy:P), bez konia (chyba,że..) bez pełnego portfela (chyba, że o 10 dniu miesiąca rozmawiamy:P) ale.. nie zamieniłabym na nikogo innego. Nigdy. Z nim chcę spędzić swoją starość (mam nadzieję, że on też), z nim chce spełnić jeszcze kilka swoich marzeń i wiem, że przy nim zdecydowanie więcej jestem w stanie osiągnąć, bo w naszym zespole jest siła! ;-) Z Nim mogę iść na koniec świata! Mąż Idealnie Nieidealny, mój zawsze, na zawsze.

Żona


13 komentarzy:

  1. normalnie ideał!! :D :-) a podobno takich nie ma, a paczaj, Twój jest :D :P nie no, śmieję się! na tym właśnie polega miłość, ale ja też nie wiem, jak to jest, że czuje się, że to TEN, a się czuje, się wie, widzi... u mnie w ten sam sposób się objawiała, motyle, ciary, mega euforia, szybsze picie serca ;)
    ale mój mie chyba nie kocho...bo się wkurza, jak Mu wyjadam, haha :D :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha ja tez chyba nie kochom.. bo szkoda mi oddać coś czego mam mało :P albo no.. ;P Moje to moje i się nie dzielę, w ogóle nie lubię jak ktoś mi dłubie w moim np talerzu :D

      oszczędziłam jego wady :P Nie chcę wyciągać na światło dzienne... ale jak mnie drażni.. czasem :P to o jacie :D Nawet nie chcesz wiedzieć jak :D

      Usuń
  2. To właśnie jest to, nie wiadomo czasem, skąd, ale wie się, że to ten jedyny, wyjątkowy, nawet z wadami, ale najwspanialszy, dający poczucie bezpieczeństwa i miłość :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale romantycznie, pieknie napisalas :)))) Ksieciunie sa na swiecie, moze nie takie bajkowe, ale wydaje mi sie tacy sa lepsi - bo maja tez jakies wady, nie sa tacy nieskazitelni w codziennej egzystencji, przynajmniej nie jest nudno :))) Kochajcie sie tak zawsze !!! PS. A o milosci (o chemii milosci :))) ciekawie pisze Janusz Leon Wisniewski :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do romantyczki to mi raczej daleko :P
      No pewnie, że wady są nawet wskazane, trzeb aod czasu do czasu się zdenerwować by oczyścić atmosferę :D
      Nie miałam możliwości czytać jego książek, myslę, że się skuszę, dzięki ;-)

      Usuń
  4. A ja się czasem zastanawiam jak to jest. Bo u mnie też tak było - ten jeden jedyny i już. I jest od lat. A moje koleżanki chodzą, zmieniają, szukają i nie wiem jak po tylu różnych można w końcu stwierdzić który to ten. Po co tych dziesięciu czy piętnastu wcześniejszych?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba się czuje? Nie wiem ;-)
      Ja jestem w szoku czasem i nie dowierzam, że ja ta co sobie całe życie potrafi zaplanować, wszystko ułożyć.. wszedł w moje życie On i moje plany znacznie pozmieniał, do 30 to ja przecież nie planowałam małżeństwa, miałam czas :D Oszalałam ;-) ale to chyba pozytywne szaleństwo ;)

      Usuń
  5. Pięknie napisałaś :) swego księcia znalazłaś, idealnego :) kochajcie sie tak zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wzruszyłam sie, wiesz:) :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja jestem póki co na etapie rozkminiania czy warto się zaangażować...

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za komentarz! Miło mi! :)