7 maja 2015

Przerwa na słów kilka

Mam mnóstwo pracy w pracy, ale odpuszczam na chwilę, nic się nie stanie przecież.
Od kilku dni czuję się strasznie zmęczona, osłabiona, nie wiem czym to jest spowodowane, ale chyba tym ciągłym byciem w gotowości i załatwianiem miliona spraw na raz.
Weekend majowy był dla mnie krótki, bo tak na prawdę poczułam go dopiero 3 maja, kiedy to pojechałam do Domu Rodzinnego i zostaliśmy do poniedziałku - ja odpocząć tam nie mogę, bo jak zajadę, to moja Chrześnica nie odstępuje mnie na krok - ciocia musi karmić, ciocia może tylko ubrac, przebrać, trzymać za rękę, a nawet kąpiel zaliczyłam, bo myślałam, że mi się dzieciątko zapłacze ;-)
Tak więc było dużo piany i zabawy ;-) Oczywiście musieliśmy przed snem pooglądać kilkanaście razy książeczkę, którą jej kupiłam tego dnia, jaka zaciekawiona! ;-)

Rano, gdy się obudziła i mnie nie było okropnie płakała:( a więc mama musiała zadzwonić do mnie i musieliśmy ze sobą porozmawiać :P Tzn ja mówiłam, a Mały Łobuz słuchał przez te łzy. Lubi mnie, chyba bardzo.

Po części się nie dziwię, bo pierwszy rok ja ją wychowywałam, traktowała mnie jak mamę, no i chyba jej tego brakuje. Bo ja głosu nie podnoszę, bo ja mówię do niej jak do dorosłego człowieka, rozmawiam z nią, to nic, że nie otrzymam odpowiedzi, ale podejdzie, przytuli, da buziaka - najcenniejsze. Wtedy wiem, że jestem, tu przy niej, ważna. Ważna dla tego małego serduszka. Dałabym jej gwiazdkę z nieba, wszystko, ale nie mogę, nie mogę nic zrobić ponad to co robię.

Żałuję, że nie mogę przy niej być zawsze, gdy jest marudna, smutna, gdy dzieje jej się coś złego (upadnie, nabije guza:D)

Namówiłam też siostrę, by została na noc, no i została ;-) Mieliśmy czas porozmawiać dłużej, a nie wszystko w biegu, lubię te chwile. Jutro też mamy zamiar się spotkać, no i będzie to nasze ostatnie spotkanie już na ich urlopie, aj, ciężkie to wszystko, ciężka jest emigracja. Dla nich też, bo daleko od rodziny.. ale powrotu nie rozważają przez najbliższe lata, mimo wszystko. Po części rozumiem, ale z drugiej strony nie.. bo dla mnie rodzina to priorytet, nie wyobrażam sobie widywać mamę, tatę dwa - trzy razy w roku. To nie dla mnie. Codziennie muszę porozmawiać z rodzicami, zapytać co u nich, chociaż dobrze wiem, ze przecież nic się nie zmieniło ;-)

Czekam też jak na szpilkach na wiadomość od siostry, czy rodzi ;-) hihi nie wiem, kto bardziej z nas czeka, ja czy ona, pewnie ona :P Ale tak czy siak się nie mogę doczekać - moja druga chrześnica ;-) Z siostrą rozmawiam też codziennie. Nie ma dnia bez rozmowy, lubię wiedzieć co u niej, co u nich. Jak się nie odzywam, bo nie mam czasu dzwoni co ze mną, no i na odwrót ;-) Z kolei przy niej nie odczuwam tej odległości, bo tak jakbym codziennie przebywała w jej obecności.

Dobra, chyba za długa przerwa, na więcej nie wystarczy czasu, zabieram się za pracę, by móc później odwiedzić blogi znajdujące się na mojej liście. ;-)

Do następnego! ;-)

3 komentarze:

  1. Widywać rodzinę dwa, trzy razy w roku - hehe ja to bym chciałam chociaż raz w roku :P No ale przez najbliższe lata się nie zapowiada :) Ale szczerze? Nie jest tak źle jakby się mogło wydawać, mam swoje życie, zajęcia. Kiedy tu jechałam to myślałam że będę płakać co noc a jak się okazało, nie zdarzyło mi się to ani raz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też chyba nie mogłabym wyjechać za granicę chociaż czasem o tym myślę i czasem chciałabym nawet... Ale jednak rodzina i przyjaciele mnie tu trzymają. Nie jestem aż tak mocno związana ze swoją rodziną, nie muszę rozmawiać codziennie przez telefon itd. ale jednak więzi są.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak już długo żyjesz za granicą to ciężko wrócić. Podziwiam ludzi, którzy wracają np. po 10 latach, albo i nawet 20 bo takich też znam:)

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za komentarz! Miło mi! :)