Witam w listopadzie!
Chyba nikogo nie zaskoczę jak napiszę, że ZNÓW jestem przeziębiona? Na szczęście teraz ma to wszystko dość łagodny przebieg i mam nadzieję, że się nie rozkręca, a powoli kończy, bo słowo daje, wykończę się, ale ja.
Organizm chyba miał dość po poprzedniej, długiej chorobie, jeszcze na koniec dowaliłam sobie 5 dniowym antybiotykiem, teraz aplikuję dzień w dzień w siebie szczepionkę, a więc pewnie na maksa osłabiony i na skutki nie trzeba było długo czekać. Do tego mam wrażenie, że od wczoraj mój brzuch zaraz eksploduje, noc średnio przespana, a więc rano ciężko zejść z łóżka, a na domiar złego nie przechodzi. Nawet nie wiem co to może być za bardzo, skąd ten ból, wcześniej nie zdarzał się nigdy taki. Ani rozkurczowe leki nie pomagają, przeciwbólowe ani tyle, mamy godzinę poranną, a ja już przekroczyłam dzienną dawkę leków, gdzie do wieczora? :D
Także no! Całkiem ciekawie jest, na nudę nie można narzekać, bo wciąż sobie atrakcje potrafię dostarczyć niemal na zawołanie.
W pracy dużo w pracy, ale nie mam na chwilę obecną sił nic zrobić. Ciężki klient od rana,. Dzwoniłam do szefa, ma być po 15 u mnie, mam nadzieję, że się pojawi na czas. Nie widziałam go dobre 3-4 miesiące i w sumie to nie mogę się doczekać że mnie odwiedzi :P Bo mamy do pogadania, o moim zamienniku. Zobaczymy czy będziemy mieć chwilę na taką rozmowę, czy tylko wpadnie i wypadnie, jak to przeważnie bywa. ;-)
Powoli kończę kawę i chyba nie mam wyjścia - muszę zabrać się do pracy. Bo jeszcze po godzinie 7 byłam przekonana, że zadzwonię do mojego zmiennika i poproszę go o zamianę.. ale przecież nie jestem cienias, dam radę :D
Niedzielne Bieszczady. Kocham, uwielbiam to miejsce!